Ku pogodzie ducha i powszechnej szczęśliwości!

2010-02-23

Pulchra, pia, pecuniata

I któżby po tytule dociec zdołał, że rzecz będzie o serniku?
Ha! Wiedziałam! NIKT!

Dziś fala wspomnień i wzruszenia omyła me jasne oblicze, gdym wstawiała blaszkę z przyszłym arcydziełem kulinarnym do piekarnika. Drugi to już raz przychodziło mi się mierzyć z owianym mroczną legendą wypiekiem, który pospólstwo zowie sernikiem.
Poprzedni robiłam dobre dwanaście lat temu. Do dziś pamiętam. Sernik Kapitański! Jak tango kapitańskie budzić miał gorące emocje, okrzyki zachwytu i dreszcz pożądania. Owszem, budził.
Gorąca emocja była, jak zobaczyłam, że dzieło wyjmowane przeze mnie z czeluści pieca zgoła nie ma nic wspólnego z puszystym wyrobem, z dumą prezentowanym na zdjęciu obok przepisu. Mój kapitalny twarogowiec okazał się być niewdzięcznym plaskaczem, dziwacznie porozwarstwianym i smętnym. W smaku - był twarogowy i to chyba najcieplejsza rzecz, która mogę o nim powiedzieć.
Stwierdziłam naonczas, że pospołu z pączkami, które też raz w życiu sporządziłam i, przebóg, wyglądały i miały konsystencję zupełnie jak przypalone karminadle, SERNIK trafił do mojej kolekcji Ciast Mitycznych. Czyli takich, których wykonania nie podejmę się przenigdy.
Ale natura niewieścia miękka. Lata mijają i zacierają pamięć o tragicznych wydarzeniach.
Skuszona wizją sporządzenia smakowitego pulchnego serniczka nabyłam lekkomyślnie twaróg i pozostałe półprodukty.
I, Państwo mili moi, jako niewiasta pięcioma "p" winna być obdarzona, pia, pulchra, prudens, pudica, pecuniata, tako i mój serniczek pięcioma "p" od losu i piekarnika został obdarzon.
Wyszedł z pieca piękny, pyszny, podpieczony, pachnący i... plaskaty jak naleśnik. Tak zwany antypulchny i odwrotnie wysoki.
Co ze smutkiem prezentuję poniżej.
Aniołowie!! Strzeżcie przed sernikami mą duszę niewinną!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz