Ku pogodzie ducha i powszechnej szczęśliwości!

2011-03-07

Blokowisko

Słońce leniwie oparło się o wschodnią ścianę ponurego domostwa. Liznęło kąty pełnym pyłków jęzorem. I wylizało z kąta cały olbrzymi wór, a konkretnie papierową torbę Ikea (tę o pojemności milion litrów oraz pełnej domniemanej ekologiczności!). Z wora wesoło wychynęły robótki. Pokończone ale niepozszywane. Pokończone, ale nitkoniepochowane. Pokończone, ale niezblokowane. Dziś więc podjęłam wyzwanie i poblokowałam parę najświeższych sztuk, od jutra, jeśli słonko dopisze, rozpocznę fotografowanie zmartwychwstałych wełnianych zewłoczków. 

Widać wyraźnie na załączonych zdjęciach, że nie cierpię robić odzieży. Chusty, szale, mitenki, skarpetki, kominy - proszę bardzo, każda ilość. Może to odium po projekcie modowym, w którym miałam okazję współuczestniczyć jako wyrobnik od części dzianej. Po przerobieniu kilogramów grafitowej włóczki i formowaniu na wymiar najdziwniejszych quasiubraniowych konstelacji myśl o narzuceniu oczek i zrobieniu jakiegokolwiek sweterka napełnia mnie prawdziwym przerażeniem!
Ale dość tego marudzenia, oto prezentacja:

Wariacja na temat Annis pierwsza dopchała się pod nóż, a raczej pod szpilki
Za chwilkę obciekła i do wywczasu na prześcieradełku dołączyła wariacja na temat czerwonej angorki


Prześcieradło jest miarowe, 210x140cm, co daje pewne pojęcie o rozmiarach szaliczków. Ponieważ został kąsek miejsca, to dobił szaliczek kłębuńkowy (kłębuniek prezentował się w poprzednim poście, z 5 dag dość grubej wełęnki cudów nawojować się nie dało...)




Poszło pięknie, ale skorzystałam z chwilowej nieuwagi Pana Dobrego i skoro już mu zajęłam dostęp do sprzętu grającego, to czemu nie zablokować i dojścia do kanapy?? Robię to tylko dla jego zdrowia - będzie podnosił wysoko nogi by na kanapkę trafić, co podniesie jego tężyznę fizyczna i usprawni połączenia stawowe, zesztywniałe od ciężkiej pracy przy kompie!
Tak się rozczuliłam tą myślą i swą dobrocią, że natychmiast złapałam ręcznik kąpielowy i dołączyły trzy chusteczki. Też kłębuńkowe.


Przyszło mi na myśl, że powinnam nadać tym wszystkim zewłoczkom zbiorczą nazwę "allegretki kłębuńkowe".
A sesję zdjęciowa powyższą (jakość słaba ze względu na niedomogi oświetleniowe) "Allegretki na blokowisku"!

2 komentarze:

  1. Ile szali! Ty to masz cierpliwość!... Ja wolę zrobić kilka sweterków niż jeden koronkowy szal. *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie właśnie do sweterków trzeba cierpliwości, szale robią się niejako same ;)

    OdpowiedzUsuń