Ku pogodzie ducha i powszechnej szczęśliwości!

2012-02-20

15. Moje króliczki

gotowe!
Czekały tylko na odrobinę światła, by się dać zdjąć.
Jako preludium jednak poprzednia para, ta, która doczekała się sparowania po roku od zrobienia jednej sztuki.
Już noszone, stąd ich zmiąchanie delikatne:


Projekt to konglomerat trzech różnych resztek włóczki skarpetkowej regia.
Niewtajemniczony chyba nie zwęszyłby, że to gospodarka niedoborów wykreowała moje małe przyjaciółki!


W powyższych jest pięta klasyczna skróconymi rzędami.
Jako posiadacz stóp baletowych (brat mój zawsze mawiał o nich "kacze łapki"), w sensie, iż krótkie, o bardzo wysokim podbiciu, nie byłam  takiej pięty specjalnie zadowolona, bo skarpetka się bardzo naciąga i deformuje.
Stąd też w poprzednim poście dumnie wieszczone nowe podejście do wyrabiania pięty okazało się być strzałem w dziesiątkę!

Leżą IDEALNIE.

Zaczęłam z dwu końców kłębka, stąd też paski są w układzie protiwopołożnym, że tak rzekę, co wychwycił Pan Dobry podczas prezentacji sprzętu na stopach.
Odparłam mu na to ze stoickim spokojem, iż będę w nich po prostu zawsze dziko przebierać nogami, to nikt nie zdoła zauważyć, że się różnią!


Zakończyłam igłą, jest wystarczająco elastycznie, a zarazem się nie rozłazi. Gdyby nie to, że w obu skarpetkach zaczynał się właśnie pasek innego koloru, pewnie zakończenie byłoby nie do zauważenia.


I na koniec zdjęcie skarpetek saute!


A teraz... pora na oklaski! ;)

2 komentarze: