Ku pogodzie ducha i powszechnej szczęśliwości!

2012-02-23

16. Ile można

mieć napoczętych robótek, no ile?
Odpowiedź jest tak prosta, że aż trudno uwierzyć - tyle, ile ma się wolnych par drutów!
Do takiej perfekcji nie doszłam jeszcze, teoretycznie walczę z tendencją zaczynania i produkowania większej i większej ilości ufoków, ale z drugiej strony...
Niemniej staram się zawsze kończyć choć jedną rzecz, zanim zacznę dwie następne, by przyrosty były arytmetyczne, no! geometryczne, a nie wykładnicze!
I cóż to mamy w koszyczku..?
RAZ!

Napoczęte poncho z włóczki shetland zostało bezlitośnie sprute i ma się przerodzić w spódnicę Lane Splitter (bodaj), projekt z Knitty, dostępny bezpłatnie na Raverly.

DWA


Szal z Luny (brąz plus złota nitka) Robiło mi się go jakoś niechętnie, na szczęście spadł z drutów, rozważam, czy nadziewać z powrotem, i kończyć, czy spruć.

TRZY


Frozen leaves, dostępny na blogu autorki. Irytujący brak środkowego oczka, toteż praca posuwa się w ślimaczym tempie. Posuwa oczywiście do przodu!

CZTERY



Poncho-Kobiety-Z-Kurami
Rządek prawych, rządek lewych, rządek prawych, rządek lewych. Z tym tempem skończę je, obawiam się, dopiero na urodziny rzeczonej KZK!

PIĘĆ


Kiri, Kiri, Kiri (dostepna na Raverly). Urzeczona urodą kolorystyczną włoczki z mikrofibry nie mogłam się oprzeć... 

SZEŚĆ


Moja kolorystyka, dalipan uwielbiam to połączenie! Prosty szal w ukośne paski, z racji monotonii projektu też przyrosty nie są imponujące.

SIEDEM

Czarny szalik dla Potomka. Brzegi ściegiem francuskim, by się nie zwijały, reszta nudnym jersejem. Nuda, panie, nuda. Boję się, ze prędzej spruję niż skończę!

OSIEM


Mitenki z resztek angorki. Wzór wrabiany, z palca, a la fair isle. Robótkę zaczęłam, gdy czekałam na naprawę tłumika w samochodzie. Ile czasu mechanikom zajęło cięcie, wstawianie i spawanie, tyle i ja poświęciłam tym puchatym sierotkom. Mam nadzieję, że nie zastanie mnie z nimi na drutach lato!

DZIEWIĘĆ


Absolutny unikat!! Robótka szydełkowa! Kiedyś szczerze nienawidziłam robót na drutach, więc produkowałam całe naręcza tworów szydełkowych. Tendencja odwróciła się raptownie - teraz szydełko przyprawia mnie o palpitacje serca i frustrację! Ale ten szalik spróbuję skończyć, zaczęty był z myślą o pewnej Miłej Pani, z dwójką - już, jakże ten czas pomyka! - bachorów, której te kolory jakoś wydają się niezmiernie pasować!

DZIESIĘĆ


Saroyan z włóczki skarpetkowej. Na jej pieczołowitym rozdzieleniu na połówki zakończył się niestety mój, uprzednio szacowany na niezmierzony, entuzjazm do wzoru. Ale jestem dobrej myśli, jeszcze mniej mam ochotę to spruć, więc może doczeka lepszych czasów!

JEDENAŚCIE


Golf z resztek. Stałą nitką jest jakaś mieszanka cienka akrylu z wełną i jedwabna nić szaroniebieska. Resztę dokładam z jakichś  małych kłębków  kłębuszków, które nie mają szans na przerobienie. A przynajmniej nieprędko to przerobienie nastąpiłoby, zważywszy wolumen moich aktualnych zapasów włóczkowych.
Doszłam do ramion. Przydałoby się zwolnić żyłkę i druty na rozgrzebanie następnych dziergadeł, więc może ruszę w przyspieszonym tempie do powyższego, nim zima się skończy. Ale pewności nie mam, nie wiem, czy nie prędzej będzie po prostu dokupić druty i ze dwie żyłeczki...

DWANAŚCIE

W pamięci mej, wiekiem omroczonej, majaczą mi mętne wizje jakiegoś worka na strychu, gdzie leżakują ze cztery szydełkowe napoczęte narzuty... Może sześć... Mozę osiem... Kto to może wiedzieć...







1 komentarz: